Fińska muza jest jak narkotyk, uzależnia i ciągle chcesz więcej
FAQ  ::  Szukaj  ::  Użytkownicy  ::  Grupy  ::  Galerie  ::  Rejestracja  ::  Profil  ::  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ::  Zaloguj


No i jedno opo ode mnie ;)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna » ehhem no Wasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Helli




Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dark side of heart

PostWysłany: Pią 10:29, 06 Lip 2007    Temat postu: No i jedno opo ode mnie ;)

Więc ja też zamieszcze swoje opowiadanie .... Od razu mówie ,że nie ma tu nic związanego z muzyką fińską ,jets to opowiadanie fantastyczna XDXD i szczsrze mi tu mówic co o nim sądzicie . jeszcze jedna uwaga .... Troche tego opka jest

W takie spokojne , letnie wieczory jak ten , wszyscy mieszkańcy Beczkowa zbierali się w barze ,,Jastrząb '' . Jednak ten wieczór nie był jak wszystkie inne . Kiedy już się ściemniło, a dziadkowie skończyli opowiadać dzieciom historie z dawnych lat i wysłali je do łóżek, strażnik krzyknął z wieży, że ktoś nadjeżdża ze wschodu. To miasto nigdy z nikim nie walczyło i utrzymywało pokojowe układy ze wszystkimi sąsiadami, pomyśleli, że to jacyś wędrowcy. Wtedy jeszcze nie wiedzieli jak bardzo się mylili ...
Chwilę póżniej, kiedy wszyscy stali pod bramą , strażnik zauważył płonące strzały lecące w ich kierunku i ogłosił alarm. Kobiety pobiegły do domu wziąść najważniejsze rzeczy, zabrały dzieci i ukryły się w podziemiach miasta. Mężczyźni dobyli broni i czekali, czekali na atak ... Elfowie w końcu dotarli pod bramy, a kiedy strażnik odmówił otworzenia ich, oni zaatakowali. Zza ścian wyłonili się obrońcy miasta i walka rozpoczęła sie na dobre. Opór trwał długo jednak elfowie w końcu wdarli się do mista. Ale Beczkowianie nadal się bronili. Jeden z mieszkańców zacząl pakować świnie na wóz, aby je ukryć, lecz kiedy wrogowie wdarli się do miasta, puścił ostatnią nie zważając na to, że spadła z wozu i odjechał do jaskiń. Lecz ta świnka nie odpuszczała i całą drogę biegła za nim. Obrońcy miasta nie tracili nadzieji, wiedzieli, że muszą zwyciężyć. Chciaż wielu z nich już zginęło nadal próbowali wyprzeć przeciwnika za mury miasta . Wtedy do miasta zaczęły wlatywać kamienie z katapult. Miasto płonęło. Wszyscy stracili wiarę w zwycięstwo, ale nadal walczyli. Nagle w powietrzu rozległ się czysty dżwięk królewskiego rogu. Król wraz ze swoimi synami i resztą armii przybyli na pomoc. Z nowymi siłami znów zaczęli walczyć z chęcią pokonania elfów i wiarą w wygraną. Ci którzy byli na resztkach sił zaczęli gasić pożar i ściągać rannych na bok, aby nic im się nie stało. Wieczorem bramy zostały zamknięte . Elfowie wraz z bronią schowali się w lesie skąd mogli obserwować miasto. Król Esko również postawił straże niewidoczne dla elfów i szykował broń. Nikt nie wiedział kiedy elfowie znowu zaatakują. Armia uczyła wieśniaków posługiwania się bronią żeby zwiekszyc grono obrońców. Bramy zabarykadowano i ustawiono katapulty a obok nich amunicje. Kobiety z dziećmi nadal ukrywały się w podziemiach . Mężczyźni nocowali w koszarach. Szpital był przepełniony, lekarze z pielęgniarkami mieli pełne ręce roboty. Bardzo często odwiedział ich książe Nillo. Zawsze prosił aby zostawić go samego z chorym, a kiedy wychodził, chory był już prawie zdrów. Wszyscy żyli z minuty na minutę i czekali na atak elfów ,bo dobrze wiedzieli, że oni tylko czekają na dobry moment. I właśnie taki znaleźli. Po paru dniach obserwacji elfowie wiedzieli kiedy miasto jest najgorzej strzeżone, podczas zmiany warty. Cztery dni po pierwszym ataku elfowie znów zaatakowali. Paru z nich dostało się do miasta tylną bramą kiedy prawie wszyscy byli zajęci walką z armią nacierającą na główną bramę. Zaatakowali obrońców od tyłu i wtedy do walki włączyli synowie króla : Nillo , Victor i ęłęóSashko . Wspomagało ich wielu ludzi , którzy byli gotowi oddać życie za synów króla Eska. Niestety nie udało im się to, Victor zginął od ciosu w plecy. Wtedy w wojownikach wzburzyła się krew i zaatakowali elfy ze strojoną siłą, pokonali ich i jednocześnie pomścili śmierć najstarszego syna Eska. Walka ta trwała przez jeszcze dwa dni. W szpitalu przybyło rannych, zginęlo również wiele osób jak i elfów. Reszta napastników dla własnego bezpieczeństwa uciekła do lasu, aby ukryć się przed zemstą króla. Kiedy wszyscy ranni i martwi wojownicy zostali zabrani z pola walki, zygzakiem chodził po nim tylko pies , który pił piwo wylewające się z rozwalonych beczek i smutnie szczekał ... Kiedy król dowiedział się o śmierci najstarszego syna przerażony zamilkł i opadł na ziemię. Wezwano do niego lekarza, kazano mu dużo odpoczywać .
-Sashko , wezmę oddział ludzi i przeczeszemy lasy, nie możemy ich tam tak po prostu zostawić z wolną drogą do ponownego ataku - powiedział Nillo
-Tak też zrobimy, ale ty nie pojedziesz. Zostaniesz przy ojcu - rozkazującym tonem powiedział Sashko.
-Nie możesz mi zabronić! -krzyknąl porywczy Nillo.
-Teraz ja jestem następcą tronu i podczas choroby ojca to ja wydaje rozkazy, rozumiesz ? Ty tu zostaniesz i przypilnujesz, żeby ceremonia pożegnalana naszego brata była idealna i żeby ojcu niczego nie zabrakło - rozkazał Sashko. Kiedy skończył mówić Nillo odwrócił się i wyszedł. Nienawidził kiedy mu ktoś rozkazywał. Poszedł na zachodnią wieżę, gdzie nikt nie mógł go znaleźć. Siedział tam i myślał o tym wszystkim co się wydarzyło. Wszystko to przerwał widok zachodu. Słońce zaczęło zachodzić i wszystko zalało czerwienią. Las, który podchodził pod same mury miasta, miasto, drogi, chmury .... Tylko kawałki nieba były błękitne.
Nie wiedział czy niebo tak kończy krwawy dzień, czy przepowiada następne walki , a może całkiem nieznaną przyszłość ...

***

Nastepnego dnia Sashko uzbierał oddział liczący tysiąc ochotników z miasta i półtora tysiąca żołnierzy. Nillo nie był zbytnio zadowolony, że kazano mu zostać, ale zawsze był posłuszny rozkazom aktualnego władcy mista i musiał zostać. Na obiad przygotowano wielką ucztę pożegnalną dla wszystkich wyruszających do lasu i mieszkańców zamku. Kobiety z dziećmi wyszły już z podziemi i pierwszy raz od wielu dni wszyscy zobaczyli światło dzienne i oddychali świeżym powietrzem. W chwili zmroku wszyscy byli w swoich domach i szykowali się do snu, aby jutro o świcie wstać i wyjść na pożegnanie ochotników. Wczesnym rankiem wszyscy, którzy przyszli na pożegnanie, odprowadzili oddziały do bramy miasta. Tylko Nillo stał na Wieży Wschodniej żegnając ich w samotności. Stał tam dopóki ostatni członek wyprawy nie znikł mu z oczu . Pózniej szybko poszedł zapytać o stan ojca , który fizycznie czuł się już lepiej, ale nadal był pogrążony w smutku po stracie najstarszego syna .
Dwa dni pózniej Nillo postanowił wyruszyć w drogę śladami swojego brata i dołączyć do oddziałów. Zanim położył się spać spakował prowiant i ciepłe ubrania. Jeszcze zanim zaczęło światać książe zaczął wychodzić z pokoju. Kiedy otworzył drzwi, spotkał zaufanego przyjaciela rodziny Tenjiego .
-Dokad się wybierasz ? -spytał zauważywszy Nilla
-Ja ? Ja ... Nie ważne, co tu robisz o tej porze ? -zakłopotany Nillo szybko zmienił temat
-Mam złe wieści ...
-Coś z ojcem ?
-Nie, przed chwilą dostaliśmy wiadomość , twojego brata i prawie całą kompanię uwięziły elfy, są w mieście Gałęziowie. Nie wiem co zrobić, przecież wiesz, że twój ojciec nie przeżyje straty drugiego syna.
-Wiem ... Muszę pomyśleć...- powiedział i zaczął chodzić po pokoju - ,, może właśnie to jest znak, że mam wyjechać, teraz mam cel, pomóc bratu i reszcie kompani ... Tak ,zaraz wyjeżdżam ''
-,,Mam tylko cichą nadzieję, że książe nie będzie chciał wyjechać. Nie wiem jakby to zniósł król , jest bardzo słaby... “
-Taneji, postanowiłem, wyjeżdżam z odsieczą kompani, nie powstrzymasz mnie .
-Ale ...
-Ojciec zrozumie, a ja musze uratować brata. Ide się z nim pożegnać, a ty naszykuj konia. Nie przejmuj się, nic mi nie będzie. Ale obiecaj, że zajmiesz się miastem .
-Obiecuję - Nillo wziął torbe i wybiegł z pokoju. Ale za chwilę wrócił, aby dowiedzieć się kto przyniósł list i spytać o drogę do największego miasta krainy elfów ... Równo ze wschodzem słońca Nillo opuścił mury Beczkowa. Tenji nie miał zamiaru narażać najmłodszego syna swojego władcy i wysłał za nim mały oddział żołnierzy. Książę Beczkowa nie miał zamiaru próżnować, chciał jak najszybciej dojechać do Gałęziowa i uwolnić swojego brata i resztę ochotników. Lecz nie mógł jechać głównym gościńcem, wtedy za bardzo by się narażał i również on mógłby zostać zatrzymany. Wiedział, że przez to droga będzie trudniejsza i prawdopodobnie dłuższa, ale nie zmienił swojego postanowienia. Jechał cały dzień. W nocy zatrzymał się na kilka godzin, żeby koń mógł odpocząć, a on coś zjeść i przespać się. Kiedy dogaszał ognisko, usłyszał jakieś szelesty. Dobył swój miecz z pochwy i po cichu ruszył w stronę szelestów. Nie widział niczego, co by mu przeszkadzało, ale mogło i pomóc. Prawdopodobnie napastnicy nie widzieli różnież jego. W końcu doszedł do obozowiska nieznajomychi wyszedł z ukrycia i głośno rzekł :
-Brawo, mało brakowało a bym Was nie zauważył, co tu robicie ? - spytał Nillo żołnierzy ze swojego miasta
-Witaj książe ... Hrabia Tenji rozkazał nam jechać za Tobą i w razie wypadku lub napaści ratować.
-Poczciwy, stary Tenji. Dobrze, skoro już tu jesteście pojedziemy razem. Wasze wsparcie napewno się przyda. Tylko następnym razem pamiętajcie, uważajcie gdzie stąpacie, niedźwiedzia byście wybudzili ze snu zimowego - Nillo wziął ich do swojego obozowiska i przy lichym świetle, zaczął opowiadać im o swoim planie. Kiedy skończyli omawiać strategię uwolnienia Sashco i reszty oddziału postawiono straże, a reszta ułożyła się do snu. Po godzinie wszyscy wstali i ruszyli w dalszą drogę. Chcieli dojechać jak najszybciej na miejsce, ale chcieli też być niezauważeni, dlatego jechali lasem i dlatego jechali nocą . Kiedy zaczynało światać oddział ratowniczy był już daleko od Beczkowa i głęboko w gęstym lesie. Około godziny dziewiątej dotarli do Różanej rzeki. Tam zatrzymali się na odpoczynek i posiłek. Musieli również wymyślić bezpieczny sposób przedostania się na drugą stronę rzeki, która była ona głęboka i miala silne prądy. Jedynym wyjściem było dojście do głównego gościńca i przejście przez most .
Ponieważ gościniec ten był często używany mniejsze grupy ludzi mogły poruszać sie po nim nie zwracając na siebie uwagi . Cały oddział podzielił się na osiem grup , które miały przechodzić przez most co pół godziny. Po czterech godzinach wszyscy byli już po drugiej stronie mostu .
-Czy już wszyscy dołączyli ?- spytał Nillo
-Tak, ale przez tą przeprawę straciliśmy dużo czasu . - odparł Komei
-Wiem, ale go nadrobimy. Przed nami prosta droga, nie będziemy musieli tracić czasu na wspinanie się albo schodzenie z gór.Będziemy jechać szybciej.Będziemy robić trochę krótsze postoje . -
-Ludzie potrzebują odpoczynku, a jeśli postoje będą krótsze to co z wartownikami ?
-Bedziemy robić krótsze warty, nie martw się, wszystko zaplanowałem .
-Oczywiście ...
-Powiadom ludzi, że za kwadrans ruszamy w dalszą drogę .
-Będziemy gotowi –
-Teraz zostaw mnie samego ...-Nillo usiadł na kamieniu i zaczął sobie przypominać przeszłość . Kiedy był mały często razem z braćmi wyruszali do tego lasu szukać przygód. Bawili się w dzielnych wojowników, a miejsce, w którym teraz obozował, było najdalszym lądem, który zdobyli. To były takie piękne lata, takie beztroskie. Nawet wtedy kiedy zgubili się w lesie podczas zabawy ... Czas szybko mijał, trzeba było ruszać w dalszą podróż . Mieli przed sobą jeszcze bardzo długą drogę, a czasu mało. Nillo chciał jak najszybciej uwolnić swojego brata i resztę ochotników, którzy wyruszyli w tą niebezpieczną wyprawę .
W końcu około północy stanęli na postuj. Wyznaczono wartowników, którzy mieli zmieniać się co pół godziny. Postanowili ruszyć za trzy godziny. Noc była bardzo chłodna, a na niebie było mnóstwo gwiazd. Niebo wyglądało tak jakby obserwowało ziemie tysiącami oczu. Nagle zaniepokojony Nillo zerwał się ze snu i wyskoczył z śpiwora jak oparzony .
-Co wy wyprawiacie ?! Zwariowaliście !- Zaczął krzyczeć i gasić ogień kocem .
-Jest zimno, chcieliśmy się trochę ogrzać .-odpowiedział jeden ze strażników
-Macie śpiwory, cieple ubrania.Wszystko, ale nie ogień !!
-Ale ...
-Żadne ale ! Wiecie czym to może grozić ?!Mamy przebyć tą drogę niezauważeni. Dym i całą resztę widać na kilometry stąd ! Szybko, obudźcie resztę oddziału, ruszamy w dalszą drogę . Pamiętajcie zatrzeć ślady po obozowisku .
-Oczywiście .
-Ja zamaskuję ślady po ognisku. No już ruszajcie się! - postój nie potrwał długo, ale nawet po takim krótkim śnie wszyscy poczuli się lepiej i nabrali sił do dalszej podróży. Bardzo się postarali aby nie został najmniejszy ślad po ich obozowisku. Nie mogli dopuścić do tego, aby ktoś ich wytropił . Pozatym nie wiedzieli, czy nadal nie są w zasięgu kryjówek zbiegłych elfów, dlatego nikt nie czuł się bezpiecznie podczas tej podróży. Nie mieli przewagi liczebnej, a lasu nikt nie znał tak dobrze jak elfy mieszkające w pobliżu. Ale nie mogli się wycofać, byli już w połowie drogi. Za daleko doszli, aby teraz tchórzyć. Wiedzieli, że następnego wieczoru już będą za daleko, aby obawiać się uciekinierów z placu walki, ale wkraczali na inny, jeszcze bardziej niebezpieczny grunt. Tego dnia mieli przekroczyć granicę kraju elfów, a tam napewno nie mogli czuć się bezpiecznie. Całym oddziałem przeszli przez granicę i cały czas szli wzdłuż gościńca. Każdy wiedział, że gościniec prowadził do stolicy kraju elfów – Gałęziowa. Im głębiej zanużali się w ich kraj, tym więcej widzieli zieleni, tym piękniejsze stawały się krajobrazy i otoczenie. Nie mogli się doczekać kolejnych zakrętów gościńca, bo każdy nastepny niósł zapierające dech w piersiach widoki . Nocą kiedy zatrzymali się na postój wszyscy spojrzeli na wschód. Chociaż dzieliło ich jeszcze kilka godzin do Gałęziowa, można było już je zaobserwować. Było ogromne i dobrze oświetlone . Dokładnie było widać jego kontury i mury. Tak bardzo chcieli zwiedzić to miasto , ale w tych okolicznościach nie było im to dane .
-Słuchajcie. Jutro jeszcze przed zmrokiem dotrzemy pod bramy tego miasta. Ale jak dobrze wiecie nie możemy tam tak po prostu wejść ...- powiedział Nillo
-A dlaczego nie, ładnie byśmy poprosili o oddanie nam więźniów, podziękowalibyśmy i pojechali z powrotem ... No co ? - rzucił ktoś z tłumu słuchaczy .
-Jak do tej pory szczęście nam sprzyjało i nie spotkalismy na naszej drodze ani jednego elfa, mam nadzieję, że nikt niepożądany nas nie zauważył. Ale teraz nadchodzi najważniejsza część wyprawy, musimy odbić naszych ludzi !
-Panie ! Często bywałem w tym mieście i bardzo dobrze znam jego rozkład. Wiem gdzie prawdopodobnie Twój brat i reszta ochotników są przetrzymywani . - rzekł Sirih
-Możesz narysować plan tego miasta ?
-Tak panie, ale ostrzegam nawet z tym planem trudno będzie się dostać do miasta, a tym bardziej do miejsca przetrzymywania więżniów .
-Tego właśnie się obawiam ... Ale nie możemy się poddać musimy spróbować. Teraz idźcie wypocząć, ruszamy rano, zaraz po posiłku. A ty Sirih bądź gotów z tym planem na jutro rano. - Nillo skończył swoją mowę i poszedł do namiotu. Nie mógł zasnąć, cały czas próbował obmyślić plan jak uwolnić swojego brata. Myślał również o ojcu.Wiedział, że nie może dopuścić do tego, aby coś stało się Sashko albo jemu, ojciec nie zniósłby tego. Zastanawiał się również jak czuje się ojciec i co dzieje się w mieście, ale o nie był spokojny. Dobrze wiedział, że Tenji sobie poradzi ...
Następnego dnia wyruszyli około godziny dziesiątej. Było już póżno, ale wszyscy byli wypoczęci, a do celu nie było daleko. Wszyscy byli zadowoleni, wyspani, najedzeni i byli w przepięknej krainie elfów. Chcieli aby tak było zawsze. Po kilku godzinach dotarli do wzgórza leżącego dwieście metrów od murów miasta. Zatrzymali się u jego stóp, aby obmyślić plan dostania się do Gałęziowa i wyprowadzenia stamtąd niezauważenie trzech tysięcy ludzi. Wydawało się to niemożliwe. Cały oddział tracił nadzieje, wiedział, że bez pomocy z miasta nie uda im się wydostać stamtąd tylu osbób .
-Sirih, mówiłeś, że często bywałeś w tym mieście. Masz tu jakichś znajomych, którzy mogliby nam pomóc ? - spytał Nillo
-Mam tu paru znajomych i jeden mógłby nam pomóc, ale jak go powiadomić ?- zastanawiał się Sirih
-Przecież wpuszczą człowieka w cywilu, który nie ma przy sobie broni, prawda ? Sirih, zrobisz to?
-Oczywiście Panie
-Dobrze , przybądź tu wraz ze swoim znajomym jutro o świcie, będziemy czekać. Do tego czasu i my spróbujemy coś wymyslić, ale wy też nie próżnujcie, no już ruszaj !
-Przybędziemy tu jutro o świcie, żegnajcie ...
I Sirih samotnie wszedł do Gałęziowa zostawiając resztę oddziału. Wielu z żołnierzy długo za nim patrzyło, nawet wtedy kiedy wszedł już za bramę. Nie było go parę chwil a oni już tęsknili ...
Wszyscy czuli nieprzyjemne napięcie i zdenerwowanie, chociaż nikt o tym nie mówił. Całą drogę się ukrywali i nikt nie miał prawa ich zobaczyć, a teraz obozowali dwieście metrów od siedziby wroga ukryci za małym pagórkiem ... Nie mogli nawet pospacerować po tej zielonej krainie, ktoś mógłby ich zauważyć, wtedy i oni zostaliby uwięzieni i nie mogliby liczyć na ratunek. Siedzieli cicho i prawie się nie ruszali, co chwila ktoś ciężko wzdychał ...
***

-Stać ! Kto idzie ? - krzyknał strażnik
-Sirih Vesi
-W jakim celu tu przybywasz ?
-Mam tu przyjaciela, chcę go odwiedzić
-Wejdź – stanowczo powiedział strażnik i dał znak aby otworzono bramę Sirih się tylko uśmiechnął i ze spuszczoną głową wszedł do miasta. Szedł tak około dziesięciu minut różnymi małymi uliczkami. W końcu stanął przed wielkimi,turkusowymi drzwami. Zapukał do nich trzy razy i raz je kopnął. Otworzył mu uśmiechnięty elf .
-Witaj Sirih ! Wchodź .Co cię tu sprowadza ? - Zaczął go wypytywać od progu
-Ciii, możemy spokojnie rozmawiać ?
-Tak, mów co się dzieje ... - wtedy Sirih opowiedział Harishowi całą historię i poprosił go o pomoc. Harish chętnie się zgodził. Za chwilę gdzieś wyszedł, ale kazał Sirahowi czekać u niego w domu. Po jakimś czasie wrócił z pięcioma workami, w których był jakiś materiał. Przyniósł płaszcze elfów, aby oddział mógł strojem się do nich upodobnić i nie budzić podejrzeń, a także dla dobrego kamuflażu ...
***

-Książe ! Złapałem ją kiedy nas obserwowała - krzyczał jeden strażnik idąc do Nilla i niosąc jakąś kobietę .
-Postaw ją na ziemi. Kim jesteś ? - Nillo
-Jestem Slime, córka władcy tych ziem. Zresztą nie muszę się tłumaczyć w przeciwieństwie do Was – odrzekła Slime
-Witaj ! Jestem Nillo, syn władcy Beczkowa. Może kojarzysz tą nazwę Slime ?
-Owszem, prowadzimy z wami interesy, ale co wy tu robicie ?
-Przybyliśmy odbić naszych ludzi, ale teraz już nawet wiemy jak ...
-Jakich ludzi ? O co Wam chodzi ? Jeżeli ktoś tutaj przebywa to tylko z własnej woli !
-Tak ? A te dwa i pół tysiąca ludzi z mojego miasta przebywających w waszych lochach?
-Nie, to niemożliwe. Ojciec tego nie zrobił ...
-Ależ owszem, zaatakował moje miasto, a później porwał patrol zwiadowczy, w tym mojego brata .
-Nie wierzę ci !
-Nie musisz. Jak chcesz możesz to sama sprawdzić, ale pójdzie z tobą mój człowiek. Zobaczymy kto ma rację. Komei! Pójdziesz z nią! Tylko nie zpuszczaj z niej oczu .
-Tak jest !- i Komei narzucił na siebie płaszcz, wziął plecak i ruszył z Simle do miasta. Zostali wpuszczenie bez żadnych problemów. Silme od razu poszła z Komeim do lochów, aby sprawdzić kto tam przebywa i z jakiego powodu. Kiedy tam weszła, przeżyła szok . Lochy były przepełnione więżniami. Byli to żołnierze z Beczkowa, na ich zbrojach widniał herb ich władcy. Komei zauważył tylko łzy w oczach księżniczki i poprosił, aby już wracali do obozowiska ...

***

-Słuchaj Sirih - zaczął Harish – jest zimno, może dzisiaj wyruszymy do Waszego obozowiska?
-Czemu nie, ale ...Nie mamy żadnego planu ...
-Spokojnie, ja już zacząłem szykować zasadzkę. Dobrze, że mieszkam tak blisko podziemi.
-Słucham ?
-Nieważne. Gdzie macie swoje obozowisko ?
-Cały oddział, oprócz mnie jest za wzgórzem.
-W życiu bym nie pomyślał żeby tam się ukryć! -wtedy Harish z Sirihem zaczeli się śmiać
-Przecież wiesz, że jak się czegoś szuka, to nigdy nie zagląda się w najbardziej oczywiste miejsca !
-Dobra strategia, ale teraz weź połowę worków i idź do stajni. Tam przy koniu dla ciebie czeka płaszcz, który dla bezpieczeństwa wszystkich powinienieś włożyć.
-W takim razie już mnie nie ma, czekam na ciebie w stajni

Pod bramą miasta :

-Sirih, ja będe mówił, siedź cicho. Kiedy wyjedziemy, po cichu musimy dojechać do wzgórza, przed chwilą ktoś opuszczał miasto .
-Oczywiście . - powiedzał Sirihi schował się głębiej w swoim elfowym płaszczu. Po chwili byli już za murami miasta i dojeżdżali do obozowiska. Chcieli szybko spotkać się z księciem, ale nie mogli rozmawiał z kimś innym ...
-Silme, widziałaś co zrobił Twój ojciec. Ale to jest Twoja decyzja czy nam pomożesz czy nie. Ale jeśli się nie zdecydujesz, będziemy zmuszeni przetrzymać cię tutaj do zakończenia naszego zadania.
-Pomogę Wam. Tylko nadal nie mogę uwierzyć w to co zrobił ojciec ! Mówił mi, że wysyła żołnierzy, aby pomogli w bitwie pewnemu słabemu miastu a on ... Jak on mógł ... Przepraszam w jego imieniu, chociaż to duzo nie da, dlatego pomogę wam uwolnić twojego brata i twoich ludzi....
-Nie przepraszaj w jego imieniu. Ty tego nie chciałaś, nie uczestniczyłaś w tym. Przykro mi, że tak się zawiodłaś na swoim ojcu, ale to prawda. Jestem ci wdzięczny, że nam pomożesz.
-Teraz muszę wrócić do domu żeby ojciec nie nabył podejrzeń. Jutro wrócę i wprowadzisz mnie w wasz plan. - Silme wyszła z namiotu, a Harish padł przed nią na ziemię.
-Witaj księżniczko ! -powiedział drżącym głosem
-Wstań, powiedz mi, co tutaj robisz ?
-Pomagam tym ludziom uwolnić ich braci, którzy są uwięzieni w lochach Gałęziowa.
-Wspaniale ! Dobrze wiedzieć, że w naszym mieście są jeszcze elfy, które żyją tak jak powinny. Do zobaczenia jutro ...
-Dobranoc księżniczko . -Silme poszła do miasta, zastanawiając się jak można pomóc tym ludziom i myśląc o tym jak jej ojciec mógł im wyrządzić taką krzywdę. Jej serce nie mogło w to uwierzyć, ale rozum podpowiadał, że dobrze robi pomagając Nillemu i jego ludowi. Nie wiedziała jak teraz będzie wyglądało jej zycie. Nie umiała żyć z ojcem pod jednym dachem udając, że o niczym nie wie i nic się nie stało.
Postanowiła , że będzie unikała ojca i często chodziła do obozowiczów. Swoim opiekunkom kazała naszykować trochę jedzenia i wody. Mówiła, że to dlatego ponieważ wyrusza w daleką drogę jutro z samego rana, ale chciała to wszystko dać żołnierzom. Wiedziała, że nie może wziąść dużo tego jedzenia ani wody, ponieważ wzbudziłaby podejrzenia i nie uniosła by tego. Ale co dziennie chciała im coś donosić. W nocy w ogóle nie spała. Nie mogła przestać myśleć i płakać. Była przyzwyczajona, że jej ojcec prowadził jakieś bitwy z innymi miastami, kiedy miał naprawdę ważny powód, ale teraz ... Nie dość, że zaatakował bez powodu to ją okłamał. Bardzo ją to bolało.

***

Kiedy Silme wyszła z namiotu Nillo wszedł Sirih i Harish. Z początku książe nie wiedział po co im te wielkie worki, ale kiedy mu to wytłumaczyli tylko się uśmiechnął.
-Więc to są płaszcze elfów .Napewno się przydadzą. Jestem ci bardzo wdzięczny, że nam pomagasz, ale jaki masz plan ?
-Mój dom znajduje się niedaleko lochów, ale również jest w pierwszym rzędzie od strony murów. W najbliższym czasie, możliwe, że nawet jutro wezmę kilku ludzi w przebraniu elfów i wyruszymy do mojego domu. W tych płaszczach nikt nie rozpozna, że to ludzie. Kiedy już tam będziemy, otworzymy przejście w murze, które znajduje się przy moim domu i co chwila będą nim wchodzili nowi ludzie.
-Ale jak się u ciebie skryjemy, jest nas chyba za dużo jak na jeden dom, nawet na dom elfa.
-Tak, ale od samego początku panowania tego króla nie podobały mi się jego rządy. Mam dwupoziomową piwnicę. Ta głębsza jest bardzo obszerna. Znajduje się ona pod domami moich najbliższych sąsiadów i nawet lochami ...
-Wspaniale ! W takim razie jutro udamy się do twojego domostwa. Najpierw się trochę cofniemy i lasem obejdziemy miasto. Stamtąd będziemy co chwila wysyłać mały oddział ludzi, którzy trafą do twojego domu. Tam razem z księżniczką Silmi wymyślimy plan wydostania ludzi. Musi nam się udać, więcej szans nie będzie ...
-Uda nam się, musi. Już my się o to postaramy ... -
-Wspaniale, teraz zostawcie mnie samego.
-Oczywiście
-Zjawcie się jutro rano w moim namiocie musimy wszystko dopracować
-Tak jest, dobranoc - Sirih i Harish zniknęli za ścianami namiotu ...
Noc wszystkim bardzo sie dłużyła, ale nie tylko z powodu zbliżającej się akcji uwalniania porwanych ludzi. Wielu z żołnierzy tęskniło już za rodzinami, miastem, odpoczynkiem, ale nie zamierzali się poddać. Nikt nie zamierzał, wiedzieli, że muszą dokończyć swoje zadanie. Następnego ranka Harish wziął pięćdziesięciu ludzi i poszli do miasta. Kiedy byli już w jego domu wysłali jednego człowieka, aby lasem, spokojnie i bezpiecznie przeprowadził następnych żołnierzy. W tym czasie reszta oddziału pakowała namioty i zacierała po sobie ślady. Nillo niecierpliwie czekał na Silme. Nie mógł odejść z obozowiska bez spotkania z Silma. W końcu przyszła.
-Co się dzieje, Nillo ,czy wy ... Czy wy się wycofujecie ? - spytała ze smutkiem w głosie
-Nie to jest część planu. Przechowa nas elf, którego tu wczoraj spotkałaś.
-Ale przecież jeden domek w mieście nie zmieści całego oddziału !
-Dom nie, ale jak widziałaś, podziemia tak ...
-Nie rozumiem, znaczy, że wy będziecie teraz w jego piwnicy?
-Mniej więcej ... - Nillo zaczął tłumaczyć księżniczce plan. Był jej wdzięczny za troske i za to, że pomaga im z pożywieniem i wodą. Kiedy ostatni oddział, w którym szedł książę Beczkowa wyruszał lasem do murów miasta, Silme poszła z nimi. Nie szli z resztą żołnierzy, tylko kilka kroków za nimi, i rozmawiali cicho, nikt nie wie o czym. Czasami się śmiali, czasami byli poważni i zamyśleni ...Dyskretnie na siebie zerkali, ale nie pozwolili by ich oczy się spotkały ...W końcu doszli do tajemnego przejścia, myśleli, że Silme wróci i wejdzie główną bramą do miasta. Ona jednak postanowiła wejść z nimi i zobaczyć o co dokładnie chodziło im z tymi podziemiami ... W pewnym momecie stwierdziła, że jest już póżno i musi wracać do zamku i szybko wybiegła ... Nikt nawet nie pomyślał, że straznicy widzieli jak wychodzi zmiasta, a nie widzieli jej powrotu ... Nikomu to nie przeszkadzało ...

***

Wieczorem wszyscy siedzieli w podziemiach domu Harisha i planowali jak niepostrzeżenie dostać się do lochów i wyprowadzić z tamtąd tylu ludzi. Wydawało się to niemożliwe.
-Panie ! Znam jednego ze strażników, którzy pilnują więźniów. On chętnie pójdzie na ugodę, oni także nie zawsze popierają władcę Dagdę.
-Świetnie ! Jutro rano z nim porozmawiasz. Napewno przyda nam się jego pomoc. Ale musimy pomyśleć jak może nam pomóc i co zrobimy z tymi ludźmi.
-Książe ! Możemy użyć łopat, wykopać tunel pod lochami....
-Udam , że nie słyszałem tego pomysłu Fansirze. Mam pomysł, opowiem Wam go jutro po rozmowie ze znajomym Harisha. Teraz połóżmy się spać, jutro czeka nas ważny dzień ! Nillo chociaż próbował zasnąć, nie mógł. Wziął płaszcz, który otrzymał dzisiaj rano i ruszył w stronę zamku, aby porozmawiać z Silme. Wiedział, która komnata należy do niej ponieważ dokładnie mu wytłumaczyła. Nillo dostał się na balkon i zapukał w okno.
-Co ty tutaj robisz, jest już późno, straże częściej sprawdzają ogród. -powiedział Silme zapraszając Nillo do środka.
-Nie mogłem zasnąć, chciałem porozmawiać ... -Nillo
-Nie chcę rozmawiać nadal o tym samym. Naszczęście to już jutro ...
-Tak, ale zobaczymy się jeszcze kiedyś?
-Napewno się zobaczymy. Teraz wiem do czego zdolny jest mój ojciec, chce teraz jak najwięcej podróżować, żeby rzadko się z nim widywać. Pewnego dnia napewno zawitam do Beczkowa i będziemy mogli porozmawiać, ale napewno w innej sytuacji i bez strachu, że ktos nas nakryje.
-Tak, mam nadzieję, że często będziesz przyjeżdżała do mojego miasta .
-Czy ty też będziesz mnie odwiedzał Nillo ?
-Kiedy tylko będziesz chciała ...
-Wspaniale ... - rozmowa toczyła się jeszcze długimi godzinami. Często się śmiali i nie mieli ochoty się rozstawać, ale musieli. Musieli się rozstać przed świtem i przygotować do rozpoczynającej się niebawem akcji. Kiedy Nillo wychodził na balkon, z poręczy bardzo szybko odleciał jakiś gołąb. Silme na chwilę zamilkła pobladła, ale za chwilę usmiech powrócił na jej twarz i kiedy tylko Nillo zszedł z balkonu skryła się w pokoju.

***

-Moja córka o wszystkim wie i do tego pomaga uwolnić ludzi. Ale jak ... W końcu ją okłamałem, ma prawo być wściekła, ale dlaczego mi tego nie wygarnęła ? Do tego chce opuścić dom ... Co ja mam zrobić? Nie chce jej stracić , nie mogę. Nie wiem jak ją zatrzymać, jak wynagrodzić jej kłamstwo, prosić o wybaczenie? Wiem, pomogę im uwolnić więźniów i zezwolę jej na podróżowanie. Zrobię to czego pragnie ... Dobrze, że będąc gołębiem dowiedziałem się o jej zamiarach. - rozmyślał Dagda kiedy wrócił do sali tronowej i zpowrotem przybrał postać elfa.
-Ada, muszę wyjść, wrócę późnym wieczorem. - powiedziała Silmi
-Dobrze kochanie , będę czekał. Kocham cię. A teraz już idź ... -powiedział i Silme wyszła. Poszła do domu Harisha, aby odpocząć od ojca i uspokoić się przed czekajacym zadaniem. W pewnym momencie kiedy zaczęło się ściemniać Silme wyszła i podążyła w kierunku lochów. Kiedy tam dotarła czekał na nią jeden ze strażników – Noreas – i wypatrywał jej
-Witaj księżniczko ! - przywitał ją
-Witaj Noreas. Tutaj masz fiolkę. Kiedy będzie już ciemno wszyscy już będą spali . Ty też niezapomnij się napić.
-Tak jest.
-Teraz możesz się oddalić - powiedziała Silme i odeszła na spacer po mieście.
Kiedy tak spacerowała wpadła na genialny pomysł i szybko ruszyła w kierunku zamku ... Musiala się spieszyć, bo miała mało czasu na wykonanie swojego planu. Chciała opuścić niezauważenie Gałęziowo .
W tym czasie zdążyło się ściemnić a oddział Nilla zdążył się przygotowaćdo odbicia ludzi. Około północy wyszli z domu Harisha i ruszyli do lochów. Drzwi jak zwykle były niezamknięte i mogli spokojnie wejść. W środku wszyscy straznicy spali. Zołnierze obudzili więżniów i otworzyli drzwi od lochów. Zaczęli ich wyprowadzać i prowadzić do tajemnej piwnicy. Kiedy już tam dotarli jeden nieznajomy żołnierz poinformował księcia, że dzisiejszej nocy nie ma straży przy bramach i mogą niezauważenie opuścić miasto. Nillo bardzo szybko podjął decyzję, opuszczają miasto jeszcze dzisiejszej nocy i ruszają taką samą drogą jaką tu przybyli. Tak też się stało.
-Komei, wyślij trzech ludzi w stronę głównego gościńca, niech sprawdzą czy nas nie szukają. Musieli zauważyć zniknięcie ponad trzech tysięcy ludzi.
-Tak jest Panie . - odrzekł Komei
-Niespodziewałem się bracie, że sobie tak dobrze poradzisz. Jestem ci naprawdę wdzięczny, chociaż nie posłuchałeś mojego rozkazu. - Sashko był wyraźnie zadowolony.
-Co ci jest Nillo ?
-Słucham? Nie nic. Zastanawiam się co z ojcem ... - powiedział Nillo i rozmawiając z bratem pojechali dalej ...Teraz nie spieszyli się tak bardzo, tym bardziej, że nikt ich nie ścigał. Dni mijały pomału i spokojnie. Na postoje zatrzymywali się na całą noc, wyruszali późnym rankiem. Konie również nie szły bardzo szybko, mogły dużo odpoczywać. Cały czas kiedy wędrowali krainą elfów bacznie przyglądali się krajobrazom, przyrodzie, całemu otoczeniu. Po pięciu dniach w końcu dotarli do mostu. Wszyscy byli zadowoleni, ponieważ od domu dzieliły ich już tylko godziny. Wszyscy dostali nowych sił. Jechali co raz szybciej, bardzo spieszyli się na spotkanie ze swoimi rodzinami, również synowie Eska nie mogli się doczekać spotkania z ojcem. Na jeden z ostatnich postojów zatrzymali się przed mostem. Słońce schylało się ku zachodowi i Nillo poszedł w swoje ulubione miejsce obejrzeć ten zachód. Zobaczył, że siedzi tam jakiś żołnierz, podszedł do niego .
-Witaj, co tutaj robisz żołnierzu ?
-Witaj Panie ! Ja, ja, chciałem odpocząć . -Nillo dziwnie spojrzał na żołnierza i zdjął mu chełm
-Silme, co ty tutaj robisz ?
-Ja, przepraszam, ale ja nie mogłam zostać z ojcem, nie potrafiłam. A mogłam pojechać z Wami ,i dlatego przebrałam się za żołnierza, inaczej nie pozwoliłbyś mi pojechać z Wami ... - rozmawiali tak jeszcze wiele godzin .
Rano cały oddział ruszył przez most. Pojedyńcze osoby ustepowały drogi, aby królewska armia mogła spokojnie przejść. Tym razem się nie kryli. Silme nie zdjęła przebrania mężczyzny, a Nillo nie zamierzał jej wydać. Późnym wieczorem, kiedy było już naprawdę ciemno zobaczyli, że zbiżają się do Beczkowa. Wszyscy jednogłośnie postanowili, że nie chcą zatrzymać się na noc i chcą jechać już bez postoju do samego miasta. Z uśmiechami na twarzy ruszyli dalej. Trzy godziny póżniej docierali już do bram . Nie zdążyli do nich dojechać, a strażnicy już je otworzyli. Za murami miasta czekało ich gorące powitanie ludu. Synowie Esko ruszyli do zamku Razem z nimi Silme. Sashko nie wiedział dlaczego ów zołnierz jedzie z nimi a nie do własnej rodziny. Jechali w ciszy. Kiedy byli na miejscu Nillo kazał Silme pójść do pokoju, a on z bratem ruszyli do ojca.
-Taneji witaj ! Co z ojcem ? - spytał Nillo
-Witajcie ! Król czuje się już dobrze i sam sprawuje rządy nad Beczkowem. Właśnie udał się do komnaty, a ja idę poinformować go o powrocie jego synów. - odrzekł Taneji
-Nie trzeba przyjacielu. Sami go poinformujemy. Dziękujemy za opiekę nad nim . -odparł Sashko . Kiedy skończyli tą krótką rozmowę z Tanejim szybko podążyli do komnaty ojca. Ten widząc obu swoich synów bardzo się uradował. Rozmawiali do późnej nocy. Nillo mimo zmęczenia podróżą i emocjami wstał bardzo wcześnie. Poszedł do kuchni, wziął śniadanie i udał się do pokoju, w którym nocowała Silme ...
***
Pięć miesięcy później Nillo ożenił się z Silme . Musiała wyrzec się życia nieśmiertelniczki, ale nie obchodziło jej to, bo wiedziała, że będzie z nią Nillo. Od króla Esko dostali hrabstwo, nad którym mieli sprawować władzę. Na ślubie była również rodzina Silme, łącznie z jej ojcem i braćmi. Kiedy tylko mieli czas jeździli do Gałęziowa, albo rodzina Silme odwiedzała ich w hrabstwie Muszli. Pomiędzy oboma miastami zapanował pokój, którego nikt nie zdołał już nigdy zakłócić ...


KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna » ehhem no Wasza twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
  ::  
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group   ::   template subEarth by Kisioł. Programosy   ::  
Regulamin